spa Jeśli wyzwolisz się z narzuconych ograniczeń to zrozumiesz, że każdy człowiek bez wyjątku, może żyć
zdrowiej dzięki wodzie!

Obejrzyj film i posłuchaj lub przeczytaj poniżej

 

Otworzyć puszkę Pandory
Prawdziwa długowieczność, to więcej niż 120 lat

Wywiad z lekarzem Janem Pokrywką przeprowadziła Marta Gadomska

Kłodzko 2011

Wszystko co najważniejsze zależy od nadziei.

Z małej nadziei człowieka powstaje przestrzeń ciasna, krótkie pielgrzymowanie, płytki wybór wartości w teraźniejszości;

z nadziei wielkiej wyłania się przestrzeń rozległa, głęboki wybór teraźniejszości.”

Ks. Józef Tischner

Przedmowa

Kto z nas chociaż raz nie pomyślał o tym, by żyć wiecznie? A jeśli nie wiecznie, to chociaż dłużej niż wskazuje przeciętna życia mieszkańców ziemi; oczywiście szczęśliwie i w pełni satysfakcjonującym nas zdrowiu.

Dr Krzysztof Michalak, specjalista biofizyki i biochemii z poznańskiej Akademii Medycznej, w swoich „Dwunastu błędnych paradygmatach współczesnej medycyny” ujął to w następujących słowach:

„Kraj, w którym ludzie są przez całe życie zdrowi i umierają ze starości w wieku 100-120 lat. Nierealna utopia? A może jednak nie. Chciałbym przekonać czytelników, że wykonując niewiele ruchów „na górze” można by, może niekoniecznie osiągnąć, ale w istotnym stopniu zbliżyć się do tego ideału.

Wiedza niezbędna do tego, by to osiągnąć jest już w znacznej mierze kompletna. Potrzeba jedynie przetransformować ją do środowisk lekarskich, zdominowanych obecnie przez koncerny farmaceutyczne, głęboko niezainteresowane tego typu rozwojem wiedzy w środowiskach medycznych.

Ostatnie 40 lat to okres bardzo intensywnego rozwoju nauk biochemicznych, napisano bardzo wiele publikacji, które dają obraz funkcjonowania ludzkiego organizmu i pozwalają znacznie lepiej wyleczać ludzi z chorób, a nie tylko leczyć ich objawowo. Wiedza ta jednak jest w środowiskach lekarskich całkowicie nieznana…”

Powiem więcej; zrozumienie szkodliwego działania wolnych rodników i sposobu ochrony przed nimi, pozwala na przekroczenie 100 – 120 lat, jako granicy ludzkiej egzystencji. Oczekiwanie na rozpowszechnienie tej wiedzy za pośrednictwem środowisk lekarskich jest zwykłą stratą czasu. Już niedługo sami lekarze dowiedzą się o wszystkim od swoich uświadomionych pacjentów. Zdrowie i życie są bowiem wartościami zbyt cennymi, by pozostawiać je w rękach specjalistów od leczenia. Nam obecnie nie chodzi o leczenie, my myślimy o zdrowieniu, a to zupełnie inne zagadnienie.

Książka, którą macie Państwo przed oczami została wydana po to, by objaśnić wiedzę o tym, jak niemożliwe stać się może możliwym! Tak! Możemy stać się długowieczni! Zawartość tej publikacji stanowi obszerny wywiad przeprowadzony z lekarzem Janem Pokrywką, który w dostępny sposób przybliża czytelnikowi wiedzę na temat długowieczności. Jak twierdzi doktor prawdziwa długowieczność to wynik delikatnego połączenia współczesności ze starożytnością, nauki z religią, wiedzy z wiarą, technologii i duchowości, widzialnego z niewidzialnym.

Inspiracją do zrozumienia istoty długowieczności, były wykłady dr Kenta Hovinda. Zaprezentowane przez niego teorie mogą wywołać u czytelników szok, gdyż na pierwszy rzut oka wydają się nie do zaakceptowania. Ostateczne wnioski oparte są jednak na dowodach potwierdzających, że osiągnięcie prawdziwej długowieczności dziś, jest już w zasięgu możliwości przeciętnego człowieka. W tym przekonaniu ponadto utwierdziły mnie słowa laureata nagrody nobla Alexisa Carrela i wyniki badań współczesnych, które wykazały, że komórki żyjące w wodnym środowisku o silnym działaniu przeciwutleniającym i prawidłowym poziomie Ph, potrafią same się zregenerować. Również okres pomiędzy podziałami komórki – mitozami – znacznie się wydłuża.

Już w roku 1912 Dr. Alexis Carrel otrzymał nagrodę Nobla za dokonania z badań w zakresie hodowli komórek.  Stwierdził on, że

„Komórki potrafią się całkowicie zregenerować oraz trwać w tym stanie bez końca, jeżeli środowisko w którym się znajdują na to im pozwoli”.

Czytelnicy powinni zatem liczyć się z tym, że poznane przez nich fakty mogą wpłynąć na zmianę ich dotychczasowego odbioru świata.

Marta Gadomska.

  1. Długowieczne życie naszych patriarchów

- Teorie doktora Kenta Hovinda

- Życie na Ziemi za czasów Adama i Ewy

- „Potop” przyczyną zmian życia na Ziemi

- Hyperbaria

- Korzyści płynące z przebywania w podwyższonym ciśnieniu

Doktorze, czy zainteresowanie długowiecznością pojawiło się u Pana z racji wykonywanego zawodu?

Także z tego powodu, ale jestem śmiertelnikiem, więc jak większość śmiertelników interesowała mnie również nieśmiertelność, a tak poważnie, to historia sięgająca okresu studiów i zaraz po studiach, choć wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że istnieje coś takiego, jak prawdziwa długowieczność. Rozwój technologii, przyspieszony obieg informacji, dostęp do Internetu, miały w tym swój znaczący udział. Dzięki temu dotarły do mnie wszystkie te wiadomości, które po połączeniu dały pełny i klarowny obraz prawdziwej długowieczności. Pewnego dnia, mój przyjaciel Tomasz Jandziś, przesłał mi link do filmu na YouTube. Zobaczyłem i wysłuchałem tam nauk dr Kenta Hovinda, duchownego baptysty, którego najwyższym autorytetem jest Biblia. Baptyści nie lubią ewolucjonizmu. Kwestionują i wyśmiewają teorię Darwina uważając ją za naiwną, fałszywą i szkodliwą. To jest ich punkt widzenia, który szanuję. Hovind naucza, iż cechy życia, które manifestują się obecnie, a więc choroby i przedwczesna śmierć w wieku, maksymalnie do 120 lat, wynikają z grzechu, który popełnili nasi przodkowie. W znaczeniu naukowym grzech oznacza błąd wynikający z niewiedzy, czyli ignorancji. Takie określenie grzechu jest także akceptowane przez większość współczesnych teologów.

Hovind oprócz swojego apostołowania, podał szereg niesamowicie istotnych faktów odnośnie życia na Ziemi, które niemal przeorały moje spojrzenie na biologię, medycynę i całą rzeczywistość. Wymowa ich jest wręcz porażająca i jawnie mija się z wieloma paradygmatami współczesnej nauki. Zainteresowanych odsyłam do YouTube hasło: teoria Hovinda. W swoich wykładach Hovind podejmuje próbę odtworzenia warunków, które panowały w „Ogrodzie Eden” oraz wyjaśnienia przyczyn długiego życia, nawet ponad 900 lat, praktycznie bez chorób, naszych patriarchów.

Słuchając uważnie starałem się oddzielić fakty naukowe od przekonań religijnych. Wierzę, że mi się to szczęśliwie udało.

Czy może nam Pan przedstawić w skrócie te fakty?

Hovind ma umysł naukowca i fizyka, był ponadto przez wiele lat nauczycielem w college. Zebrał mnóstwo elementów, z których zbudował obraz świata istniejącego tysiące lat temu, a także wskazał przyczyny istotnych zmian życia na Ziemi. Spostrzeżenia Hovinda rzucają całkiem inne światło na temat panujących obecnie warunków ekologicznych i ich wpływu na życie organizmów.

Według Hovinda okres prehistoryczny, w którym żyli nasi patriarchowie – Adam i jego potomstwo, aż do Noego, to „Ogród Eden”. Następnie miała miejsce kosmiczna katastrofa nazywana umownie potopem. To właśnie po niej zaistniały całkowicie odmienne warunki, przez które życie uległo dramatycznym zmianom i zaczęło wyglądać mniej więcej tak jak dzisiaj.

Co wg dr Hovinda stanie się później?

W wieku dwudziestym pierwszym, jak naucza w swoim filmie dr Hovind, nastanie nowa epoka i nowe warunki, takie jak w Ogrodzie Eden, ale tylko dla tych którzy się nawrócą, uwierzą i staną się baptystami, reszta, jak to zwykle w takich wizjach, idzie na potępienie. Myślę, że dla nas ta lepsza przyszłość oznacza właśnie prawdziwą długowieczność. Ci którzy w nią nie uwierzą, pozostaną po prostu w naszej obecnej epoce, w której długość życia wynosi maksymalnie 120 lat, w dodatku w cierpieniu i chorobach. Konwersja wyznania poprzez zostanie baptystą bynajmniej tu wcale nie pomoże.

Szanuję poglądy dr Hovinda, jednak wejście w nową epokę wyobrażam sobie zupełnie inaczej. Myślę, że jest możliwe dla każdego z nas poprzez praktyczne przezwyciężenie własnej ignorancji i niewiedzy, ale o tym i o szczegółach, później.

Jak wg Hovinda wyglądały warunki przed katastrofą?

Atmosfera, którą oddychali nasi patriarchowie była zdecydowanie inna. W jej składzie było 32% tlenu, odpowiednio mniej azotu, ale nieco więcej dwutlenku węgla. Można zbadać dziś banieczki gazu, które znajdują się w bursztynach i z analizy tych banieczek wynika, że tlenu było właśnie 32, a nie 21% jak jest obecnie. Hovind nie wspomina wprawdzie o wodorze, jednak według moich szacunków musiało go być od 1 do 3%. Bursztyn jest dla wodoru przenikliwy, dlatego nie znajdziemy go w tych banieczkach gazu. Skład dawnej atmosfery jest kluczem do zrozumienia wielu dalszych kwestii.

Czemu sprzyjały takie warunki życia?

Organizmy osiągały znacznie większe rozmiary od żyjących obecnie. Również długość życia była inna – ludzie i zwierzęta mogli żyć nawet kilkaset lat! Rośliny były od 10 do 20 razy większe niż te, które rosną dziś.

Czy mamy na to jakieś dowody?

Jest ich dużo, spójrzmy choćby na wykopaliska np. na paprocie znajdowane do dziś w węglu kamiennym. Miały one wysokość 10-15 metrów, natomiast te same paprocie spotykane dzisiaj mają zaledwie metr do półtorej.

Czy na to wszystko wpływ miała tylko różnica zawartości gazów w atmosferze?

W teorii Hovinda wspomniane jest też, że ciśnienie atmosferyczne, które panowało w tamtym czasie było wyższe – od 1,5 do 2 atmosfer, czyli od 1500 do 2000 hektopaskali (hPa). Pęcherzyki gazu znajdowane w bursztynach są właśnie pod ciśnieniem do 2 atmosfer. Skądinąd wiadomo, że u osób przebywających w podwyższonym ciśnieniu atmosferycznym – dwa tysiące hPa – rany goją się zdecydowanie szybciej, z kolei zarost u mężczyzn odrasta wolniej, co oznacza, że regeneracja – czyli zdrowienie – jest nasilona i przyśpieszona, a proces starzenia spowalnia się.

Wspomina pan o tym, że ludzie żyli nawet kilkaset lat. Jak to można wytłumaczyć, w jakich źródłach szukać podparcia tej tezy?

Mówią o tym starożytne księgi, legendy i podania ludów ze wszystkich zakątków świata. Na przykład w Księdze Rodzaju jest napisane, że pierwsi ludzie, Adam i jego potomkowie żyli około 900 lat. Wielu innych żyło 600, 500 i 300 lat.

Co się takiego wydarzyło, że warunki życia uległy tak dużej zmianie, a człowiek dziś w najlepszym wypadku żyje do stu,
góra stu dwudziestu lat?

Znany nam jest mit o puszce Pandory. Jedna z jego wersji mówi o tym, jak Pandora i Epimeteusz, sprzeniewierzając się zakazowi Zeusa, otworzyli puszkę, z której to wyszły jadowite pająki i węże, a za nimi zaczęła wyłaniać się przedziwna , mglista postać – przerażona Pandora zatrzasnęła wieko puszki zamykając na jej dnie Nadzieję. Wkrótce po tym na lądzie i na wodzie zaczęły pojawiać się choroby przynoszące śmierć ludziom i zagładę światu.

W Księdze Rodzaju czytamy o potopie. Kosmiczna katastrofa istnieje w świadomości ludów na wszystkich kontynentach. Według jednej z hipotez, w nasz glob uderzyła lodowa kometa. Trafiła ona w miejsce oddalone od równika, co spowodowało, że kąt osi obrotu Ziemi w stosunku do ekliptyki zmienił się o kilkadziesiąt stopni. Hovind twierdzi i przytacza na to przekonywające argumenty, że przed tą katastrofą kąt obrotu Ziemi w stosunku do ekliptyki był bliski 90 stopni. W związku z tym, klimat na równiku jak i w okolicach bieguna nie różnił się aż tak znacząco, jak dzisiaj. Uciekło wówczas z atmosfery sporo gazów, ich skład uległ znaczącej modyfikacji, a ogólne ciśnienie obniżyło się blisko o połowę. Przypuszczam, że właśnie wtedy, podczas tych katastrof, niemal całkiem zniknął z atmosfery wodór.

Czy istnienie dinozaurów i ich ogromne rozmiary można uznać za dowód na to, że atmosfera, która panowała przed katastrofą sprzyjała wielkości gatunków i długości ich życia?

Wszystko na to wskazuje. W tej materii teoria Hovinda dostarcza całkiem logicznego wytłumaczenia. Jest ono znacznie bardziej logiczne, od tego, co podają nam oficjalnie obowiązujące dziś teorie. Dzisiejsze gady, według Hovinda, to takie, małe i młodo umierające dinozaury, tyle, że kilkanaście lub nawet kilkaset razy mniejsze i młodsze. Wiemy skądinąd, że gady rosną stale, aż do śmierci. Jeżeli gad by nie umierał tak szybko jak umiera w dzisiejszych warunkach, to rósłby w nieskończoność i spokojnie osiągnąłby wzrost i rozmiary dinozaurów. Niestety dziś gady kończą życie znacznie młodsze i mniej wyrośnięte niż przed „potopem”.

Ponadto archeolodzy co i rusz wykopują kości ssaków, gatunków dziś żyjących, ale o rozmiarach dwu, trzy, czy nawet dziesięciokrotnie większych, niż obecnie. Muzea na całym świecie posiadają takie szczątki w swoich zbiorach. Zwierzęta te współcześni uczeni nazywają, używając swojej wyobraźni, zwierzętami okresu lodowcowego i mocno upierają się, że są to inne, niż żyjące dziś gatunki zwierząt, pomimo, iż poza rozmiarami nie różnią się one zgoła niczym. Doktor Kent Hovind sformułował śmiałe i obrazoburcze, jak na dzisiejsze czasy twierdzenie, że:

Od początku naszego świata, aż do dziś, gatunki nie zmieniły się, istotnie zmieniły się jedynie warunki ich życia, co spowodowało jedynie nieznaczące ich zmiany w kierunku „skarlenia” „.

Wytłumaczenie tego może jednak okazać się bardzo proste, niezależnie od tego czy przyjmiemy paradygmat współczesnej nauki o zmienności gatunków, czy kwestionującą go teorię Hovinda. Wymaga ono jednak zakwestionowania zupełnie innego paradygmatu: o metabolicznej nieaktywności wodoru cząsteczkowego. Uważam, że cząsteczkowy wodór H2, jest czynnikiem bardzo aktywnie wpływającym na nasze życie, oraz na zdrowie. Efektem tego wpływu może być prawdziwa długowieczność.

W obecnej chwili nie mamy jeszcze bezpośrednich dowodów. Badania naukowe nad działaniem wodoru na żywe organizmy, trwają dopiero kilka lat. Uzyskane wyniki uzasadniają jednak przekonanie, że odpowiednio dawkowany wodór jest w stanie istotnie ograniczyć procesy starzenia się komórek i tkanek, związane z ich ciągłym niszczeniem przez wolne rodniki tlenowe. Jest to sytuacja podobna do braku objawów starzenia się u wysoko rozwiniętych joginów, odżywiających się wyłącznie energią praniczną.

Co ma według pana główny wpływ na dzisiejszą „przedwczesną” śmierć gadów?

Wodór powodował, że komórki i tkanki gadów jak i pozostałych organizmów były niemal nieśmiertelne. Podwyższone ciśnienie od 1,5 do 2 atmosfer oraz zwiększona zawartość tlenu powodowały właściwe ukrwienie i utlenowanie tkanek, a co za tym idzie, ogromny wzrost i znakomitą sprawność gadów.

Z chwilą zmiany atmosfery, droga tlenu z płuc do kończyn i oddalonych narządów została utrudniona, a to spowodowało większe i szybciej dostrzegalne zwyrodnienia i starzenie się tkanek. Gdy ciśnienie jest wyższe, sporo tlenu rozpuszcza się nawet w samym osoczu krwi, co ułatwia utlenowanie, czyli zaopatrzenie tkanek w tlen i składniki odżywcze. Liczba erytrocytów może być zatem mniejsza. Krew z większą łatwością może docierać do wszystkich, nawet najbardziej odległych tkanek. Tak też przed katastrofą, gadom, jak i pozostałym gatunkom, zdecydowanie żyło się łatwiej.

A jak to wpływało na ludzi? Czy oni również osiągali większy wzrost?

Na pewno w takich warunkach żyli dłużej, ale nie osiągali tak imponujących rozmiarów jak gady. Zróżnicowanie wielkości szkieletów ludzkich gigantów, wskazuje na możliwość spowolnienia procesu starzenia, w okresie rozwojowym. Te różnice mogą wskazywać, na stopniowy proces zmniejszania się stężenia wodoru na Ziemi. W ślad za tym zmniejszały się rozmiary organizmów. Ludzie rosną obecnie do około dwudziestego roku życia. Jeśli za Hovindem założymy, że długość życia w warunkach „przedpotopowych” w „Ogrodzie Eden”, wynosiła około 900 lat, to w porównaniu z obecnymi 120 latami najdłuższej przeżywalności, dawałoby to okres siedmiokrotnie dłuższy. Zatem dzieci w tamtych warunkach rosły by również 7 razy dłużej, a więc około 140 do 200 lat. Logiczne jest, że w 140 lat można urosnąć więcej niż przez 20 lat. Dr Kent Hovind wspomina o znalezionych (dziś już w ilości setek) szkieletach ludzi, którzy mieli wysokość około 3, 5 metra – prawdziwi giganci, niektórzy byli jeszcze znacznie wyżsi.

Szkielety wg wzrostu

A. Dorosły człowiek współczesny.

B. Szkielet 4,5 metrowego człowieka znaleziony w późnych latach 50-tych w południowo-wschodniej Turcji, w dolinie Eufratu podczas budowy drogi. Wiele grobów takowych egzemplarzy odkryto właśnie tam.

C. Maksymus Trak, cesarz rzymski w latach 235-238 A.D. Jego szkielet ma 2,59 metra.

D. Goliat, olbrzymi wojownik filistyński pochodzący z Gat, żyjący w XI wieku p.n.e. Żaden z niego gigant, ale jednak prawie 3 metry miał (~2,7m). Postać biblijna, więc niekoniecznie prawdziwa.

E. Kolejna postać biblijna – Król Og. Według różnych przekazów – od 3,6 do 5,4 metra. Prawdopodobnie fałszerstwo. Ale nie płaczmy, są więksi…

F. Ludzki szkielet mierzący 5,9 metra znaleziony w 1577 roku pod dębowym drzewem w Canton w Lucernie.

G. Kolejny szkielet, 7 metrów, odkryty mad rzeką Valence, we Francji.

H. Jeszcze jeden gigantyczny szkielet odkryty we Francji (w pobliżu zamku w Chaumont, w 1613 roku) – 7,7 metra.

I. Niemal poza granicami wyobraźni ludzkiej – dwa niekompletne szkielety o wysokości ok. 11 metrów znalezione przez Kartagińczyków w latach 200-600 p.n.e. Niestety, najprawdopodobniej były to szkielety słoni, często mylone z ludzkimi ze względu na ogromne podobieństwo układu kości. [Taylor]

Dlaczego w publikacjach naukowych tak mało wspomina się o ludziach gigantach?

Hovind uważa, że te informacje są celowo utajniane, „zamiatane pod dywan”, gdyż nie pasują do teorii ewolucji i świata nauki. Rządzący i związani z nimi politycy nie lubią, gdy burzony jest dotychczasowy ład. Moim zdaniem wcale nie musimy widzieć szczątków gigantów ludzkich, gdy są one „niedostępne”. Człowiek myślący potrafi sobie ekstrapolować na człowieka obserwacje z innych gigantycznych ssaków, których szczątki już nie są tak skrzętnie usuwane, a jest ich bardzo wiele, nawet w różnych podrzędnych muzeach na świecie.

Z kart biblii wiemy, że Matuzalem żył najdłużej, 969 lat. Czy można zatem przyjąć, że osiągnął on zużycie ciała podobne do dożywających 120 lat, współcześnie nam żyjących ludzi?

Jeśli założymy, że rozwój cywilizacyjny wpływa korzystnie na długość życia, a nasi przodkowie żyli w warunkach prymitywnych, to nie wykorzystali maksymalnie swojego potencjału życiowego. Możliwe, że w tych dzisiejszych lepszych warunkach, mogliby osiągnąć wiek nawet tysiąc dwieście lat. Jeżeli powyższe twierdzenie byłoby prawdziwe, to należałoby do naszych prognoz odnośnie spowalniania starzenia się poprzez zmianę warunków egzystencji, wprowadzić korektę i uznać, że długość życia w warunkach podwyższonego ciśnienia atmosferycznego i większej zawartości wodoru, byłaby nie siedem, a nawet dziesięć razy dłuższa. Dziś bowiem maksymalna dożywalność wynosi około 120 lat, a wtedy była by 1200 lat. Jeśli natomiast założymy, że żyli oni w warunkach najbardziej sprzyjających, bez ujemnych skutków cywilizacji, to dziewięćset lat z okładem jest maksymalną granicą i wtedy wskaźnik przedłużenia życia w warunkach wodorowych wynosiłby siedem razy.

Wiemy, że wahania ciśnienia atmosferycznego mają odczuwalny wpływ na samopoczucie człowieka, czy jest wg doktora możliwe, że ciśnienie atmosferyczne w przyszłości będzie samo szło w górę i przez to będziemy się czuć lepiej?

Czy tak będzie, to wie tylko Stwórca. Ale nad poprawą warunków ciśnienia można zastanowić się w skali mikro, a nie globalnie, na to ludzkości nie stać. Skala mikro też da pozytywne dla nas rezultaty.

W jaki sposób można tego dokonać?

Technologia rozwinęła się na tyle, że mamy już skafandry dla kosmonautów, którzy mają ciśnienie wewnątrz w porównaniu z zewnętrzną próżnią o jedną atmosferę czyli 1000 hektopaskali większą. Są również działające komory hiperbaryczne.

Podejrzewam, że koszt komory hiperbarycznej jest znaczący. Czy będzie nas stać na zapewnienie sobie takich komór we własnych domach?

Stworzenie pomieszczenia hiperbarycznego, w którym można byłoby przebywać kilka godzin na dobę, a nawet całą dobę, to jest kwota rzędu średniego nowego samochodu. Czyli w moim odczuciu, było by to dostępne dla około 30% społeczeństwa.

Czy takie podwyższone ciśnienie może w jakiś sposób stwarzać zagrożenie dla naszego zdrowia?

Wręcz przeciwnie, pod warunkiem umiejętnego obchodzenia się z hyperbarią. Wiadome jest, że pod wpływem ciśnienia reakcje biochemiczne zachodzą lepiej i szybciej, metabolizm zachodzi skuteczniej. Prawdopodobnie ciśnienie przed „potopem”, wynosiło 1500-2000 hPa. Z drugiej strony satysfakcjonująca jest to wiadomość, gdyż dowodzi, że nasz organizm jest tak wspaniale zbudowany, że może funkcjonować w różnych ciśnieniach atmosferycznych. Nawet w ekstremalnie niskich, np. w Lhasie, w stolicy Tybetu ciśnienie wynosi ok. 500 hPa, a mimo to ustrój mieszkańców, dobrze zaadoptował się do tamtejszych warunków. Nie można jednak pominąć istotnego faktu, że długość ich życia jest znacznie mniejsza, niż ta osiągana w warunkach 1000 hPa.

Jakie są dowody pozytywnie zdrowotnych skutków przebywania w atmosferze o podwyższonym ciśnieniu?

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, lekarze francuscy opiekujący się oceanonautami mieszkającymi przez miesiąc w oceanicznej wiosce na Morzu Czerwonym, na głębokości 10 metrów, czyli pod ciśnieniem 2000 hektopaskali podsumowali te zmiany krótko; rany goją się znacząco szybciej, a zarost u mężczyzn rośnie zdecydowanie wolniej. Tłumacząc to na zmiany zdrowotne należy powiedzieć, że zdrowienie zachodzi wtedy szybciej, a podziały komórkowe zachodzą wolniej, czyli człowiek wolniej się starzeje.

Czy przeciętny mieszkaniec Ziemi musiałby się sporo natrudzić by stworzyć sobie warunki hiperbaryczne?

Stworzenie hyperbarii dla ludzi w przyszłości, a nawet w teraźniejszości nie jest jakimś wielkim problemem technicznym, rozwiązania są znane i wypraktykowane. Niemniej nie na skalę masową. Mamy już dziś komory hyperbaryczne, a możemy mieć też auta, w których po zamknięciu drzwi, w czasie jazdy, moglibyśmy przebywać w atmosferze podwyższonego ciśnienia i popijać wodę nasyconą wodorem. Skafandry kosmiczne już istnieją. Będzie można także budować domy, oczywiście o odpowiednio wytrzymałych ścianach.

Przypuśćmy, że mam taką komorę z ciśnieniem 1500 hPa we własnym domu, a następnie chcę wyjść na zakupy, a tym samym zmieniam warunki ciśnieniowe. Czy te zmiany mogą negatywnie wpłynąć na organizm?

Atmosfera 1,5 bara nie jest niebezpieczna dla naszego organizmu nawet w sytuacji nagłego jej opuszczenia. Fachowcy od nurkowania stykają się z tym zjawiskiem stale i twierdzą, że takie wahania ciśnień nie są niebezpieczne i nie wymagają nawet czasu na dekompresję. Nagłemu powrotowi do ciśnienia atmosfery panującej obecnie, to znaczy tysiąc hektopaskali może towarzyszyć tylko chwilowe, nieprzyjemne dla organizmu zjawisko. Można to przyrównać do szoku jaki przechodzimy, wynurzając się z wody o głębokości 5 metrów. Wtedy trzeba przełknąć kilka razy ślinę, aby odetkały się bębenki w uszach.

Niebezpieczne może być nagłe opuszczenie pomieszczenia, w którym panuje ciśnienie powyżej 2000 hPa. W tym przypadku powinniśmy przeznaczyć krótki czas, od 3 do 10 minut, na tak zwaną dekompresję, czyli proces stopniowego zmniejszania ciśnienia. Chodzi o rozpuszczony azot w osoczu krwi.

Jak szybko pojawiają się korzyści z przebywania w zwiększonym ciśnieniu?

Nie szybko. W normalnych warunkach niedobór hemoglobiny utrudnia dostarczanie do tkanek tlenu. Zwiększając ciśnienie w dłuższym czasie, doprowadzamy do obniżenia się zawartość hemoglobiny, jak i ilości czerwonych ciałek krwi. Badania grupy osób, która przeżyła miesiąc 10 metrów pod wodą to potwierdziły. Wbrew pozorom, z biologicznego punktu widzenia, niski poziom hemoglobiny jest korzystny, gdyż krew staje się wówczas bardziej płynna, co znakomicie poprawia odżywianie tkanek. W warunkach hyperbarii, tlen w znaczącej ilości rozpuszcza się w samym osoczu, poprawiając utlenowanie. Procesy zmiany składu krwi zachodzą jednak powoli. Proszę nie łudzić się, że przebywając nawet codziennie, np. przez 3 godziny w komorze hyperbarycznej od razu nastąpi spadek hemoglobiny.

Wrócę do mojego przykładu z wyjściem na zakupy. Jak reaguje w takich sytuacjach nasza hemoglobina?

Zakładając, że ktoś żyje w mieszkaniu hiperbarycznym, w którym ciśnienie wynosi 1500 hPa, i na godzinę opuści je w naturalnie, dziś panujące warunki atmosferyczne, czyli 1000 hPa, to raczej nie zanotujemy podwyższenia hemoglobiny. Ale przebywając kilka, kilkanaście godzin poza takim mieszkaniem jego hemoglobina może powrócić do stanu z przed hyperbarii.

Z powyższego możemy wnosić, że w odległej, przedpotopowej przeszłości warunki atmosferyczne były znacząco korzystniejsze dla życia. Wpływały one zarówno na długość życia organizmów jak i na ich wielkość. Czy zapewniając sobie atmosferę z zawartością 32% tlenu będziemy żyć dłużej i lepiej?

Lepiej? zdecydowanie tak! Ale, gdy chodzi o pytanie dłużej? To jest jeszcze jeden istotny składnik takiej atmosfery – składnik kluczowy; jest nim postulowany przeze mnie wodór cząsteczkowy H2 w stężeniu 1 do 3% – nadzieja prawdziwej długowieczności, długowieczności powyżej osiągalnych dziś 120 lat.

  1. Wodór – najwspanialszy nośnik ochrony przeciw rodnikowej

- Cudowne źródełko w Tlacote

- Badania japońskich chemików nad wodorem

- Ochrona przeciw rodnikowa

- Wpływ wodoru na nasze zdrowie

Dlaczego Hovind nie wspominał nic o wodorze?

Nic nie wspomniał, bo go wtedy nie mógł „zauważyć”, sformułował swoją teorię przed rokiem 2007. Twierdził, że atmosfera z 32% zawartością tlenu i podwyższonym ciśnieniem od półtorej do dwóch tysięcy hektopaskali jest w pełni wystarczająca, aby uzyskać sytuację zdrowotną doprowadzającą do długowieczności, takiej jaka panowała przed potopem. Ponadto w zbadanych banieczkach gazu zawartych w bursztynach, wodoru nie miało prawa być, gdyż jego cząsteczka jest tak mała, że przez bursztyn wodór przechodzi jak wiatr przez firankę. Ja miałem to szczęście, że trafiłem na przełomowe badania japońskie z roku 2007 i twierdzę, że hipotezie Hovinda brakuje właśnie tego najistotniejszego szczegółu.

Owszem Hovind ma rację – niektóre elementy „przedpotopowego” samopoczucia, jak siłę i wytrzymałość, uzyska się, ale twierdzę, że bez wodoru nie osiągniemy długowieczności. By przedłużyć życie, nasz ustrój potrzebuje najbardziej efektywnej ochrony przeciwrodnikowej. Taką ochronę może nam dać jedynie kwintesencja wszystkich antyoksydantów – cząsteczkowy wodór H2. Może on być dostarczany drogą wziewną, jak przed potopem, lub poprzez wypijanie maksymalnie nasyconej wodorem wody, np. wody o parametrach wody „Red-OX”, bądź za pomocą jeszcze innego nośnika.

Czy zatem wodór dostarczy nam najlepszej ochrony?

Tak, zdecydowanie tak! Tak dziś modne i popularyzowane antyoksydanty roślinne, nawet te zbadane jako najaktywniejsze, są tylko dalekim echem siły ochronnej, którą daje wprowadzony do ustroju, sam wodór. Ponadto każdy antyoksydant w ilościach nadmiernych jest szkodliwy. Badania na zwierzętach udowodniły to ponad wszelką wątpliwość. Wodoru, używając zgodnie z zasadami podanymi przez naukowców japońskich – wziewnie od 1 do 3% lub wypijając wodę maksymalnie zredukowaną, nie można przedawkować.

Czy ktoś już tego dowiódł?

Japończycy w 2007 roku wykonali serię badań naukowych nad wodorem cząsteczkowym. W latach późniejszych potwierdziły to inne naukowe centra badawcze na dalekim wschodzie i w Europie.

Aby to dobrze zrozumieć przytoczę pewną historię związaną z uzdrawiającym źródłem, ale o tym za chwilę, bo tymczasem jeden z pacjentów, gdy dowiedział się, że woda stojąca w moim gabinecie, woda „Red-OX”, zawiera wodór, opowiedział mi to, co wiedział o wodorze, i z czym praktycznie się spotkał.

Przebywał on kilka lat temu w Connecticut, gdzie jego koledzy pracowali w jednym z największych kasyn na świecie. Do ich obowiązków należało m.in. podłączanie do klimatyzacji butli z tlenem, mimo, że mijało się to z prawem USA. Najbardziej interesujące było jednak to, że w podobny sposób „wzbogacano” tam powietrze uwaga! …wodorem. Strażacy na samą myśl o tym poczerwienieli by z oburzenia. Tymczasem właściciele kasyn, dbający o swoje dochody poszukiwali sposobów ich pomnożenia. Docenili przede wszystkim „odświeżający” wpływ wodoru na organizm klientów. Domieszka pewnej ilości wodoru do atmosfery, podejrzewam jeden do dwóch procent, którą oddychali, i jak sądzę nadal oddychają gracze w kasynach, powodowała, że byli oni w stanie grać przez długie godziny w świetnej kondycji.

Początkowo uważałem takie „zabiegi odświeżające” za mało prawdopodobne znając restrykcyjne prawo USA dotyczące bezpieczeństwa w budowlach publicznych, ale mój pacjent wyjaśnił mi, że niemal wszystkie kasyna w USA znajdują się na terenach rezerwatów indiańskich – czyli na obszarach eksterytorialnych. Nie obowiązują tam ustawy Kongresu, lecz wyłącznie prawo ustanowione przez indiańskiego wodza.

Wróćmy jednak do historii, która dała Japończykom podstawy do wykonania serii badań nad wodorem.

,,Tlacote – mała mieścina położona obok miasteczka Queretaro, 150 mil od Mexico City – stała się sławna po tym jak Tino Duran, właściciel lokalnego hiszpańskojęzycznego wydawnictwa „La Prensa” z San Antonio w Teksasie, po wypiciu wody ze znajdującego się tam źródła, doznał nieomal natychmiastowego uzdrowienia ze swojej, jak stwierdzono, nieuleczalnej choroby i napisał o tym artykuł. Rozdzwoniły się telefony a do Tlacote zaczęły napływać tłumy pielgrzymów prawie ze wszystkich stron świata – doznając cudownych uzdrowień z wielu różnych dolegliwości. Tylko do roku 2000 źródło odwiedziło ponad osiem milionów ludzi, w tym słynny „Magic” Johnson, gwiazda futbolu amerykańskiego, zarażony wirusem HIV. Przybyli tam również naukowcy, w celu dokładnego zbadania właściwości cudownej wody, a wśród nich przedstawiciele Tokijskiego Instytutu Wody w Japonii.

Dzisiaj Tlacote to już nie darmowe źródło, lecz komercjalna rozlewnia uzdrawiającej wody. Skończyły się pielgrzymki i zaczął się biznes. Woda jest butelkowana i oferowana zarówno na rynku meksykańskim jak i krajów sąsiednich. Niestety nie ma już doniesień o uzdrowieniach – i być nie może! Woda ta bowiem jest uzdrawiająca, ale tylko przy źródle – po zabutelkowaniu traci swoją uzdrawiającą moc ! Oczywiście, właściciele rozlewni nikogo o tym nie informują.” [www.bmi.pl/historia.htm]

Niebawem, dociekliwi naukowcy japońscy rozpoczęli w Tlacote badania poszukując czynnika, odpowiedzialnego za uzdrowienia ludzi pijących wodę z tamtejszego źródła. Zbadano także wodę z innych źródeł uznawanych za uzdrawiające: Lourdes – Francja, Nadana – Indie, Nordenau – Niemcy. Ich skład mineralny był podobny, nie znaleziono jakichkolwiek cudownych mikroorganizmów czy związków chemicznych – jednym słowem stwierdzono – że to normalna woda!

Po latach badań, kiedy technologia stanęła na odpowiednio wysokim poziomie, 0dkryto poszukiwany czynnik. Dr Shirahata z Japońskiego Instytutu Wody w Tokio stwierdził, że jest nim cząsteczkowy wodór, H2. Parametrem fizycznym wskazującym na zawartość wodoru w wodzie jest niski potencjał redoks. Można go łatwo zbadać nawet prostym kieszonkowym indykatorem, stosowanym miedzy innymi w akwarystyce.

Co oznacza niski potencjał redox?

Oznacza to, że woda badana ma dużą zawartość wodoru a niską tlenu. Prawdopodobnie, uzdrawiający fenomen źródła w Tlacote, był punktem wyjścia dla Japończyków do przeprowadzenia dalszych badań na zwierzętach i na ludziach.

Na czym polegały te badania i co miały udowodnić?

Chemicy już od dawna wiedzieli, że jeśli do wodnego środowiska maksymalnie nasyconego wolnymi rodnikami tlenowymi, a szczególnie najgroźniejszymi – hydroksylowymi – będziemy dodawać wodór, na przykład pod postacią drobnych banieczek wędrujących z dna ku górze, lub dolejemy wody mocno zredukowanej, to doprowadzimy do zupełnego zneutralizowania rodników. Wobec odkrycia, że uzdrawiająca woda z meksykańskiego Tlacote zawierała w sobie dużo rozpuszczonego wodoru, naukowcy podjęli się dokładniejszego zbadania mechanizmu jego działania na organizmy zwierząt i ludzi.

Już w 2000 r. we Francji, podjęto badania nad wpływem wodoru, dostarczanego przy równocześnie podwyższonym ciśnieniu (powietrze: 0,1 mPa + H2: 0,7 mPa), na myszy, u których na skutek zakażenia przywrami rozwinął się stan zapalny wątroby [Gharib, 2001]. Od 2005 r. pojawiają się kolejne doniesienia badaczy japońskich. Wykorzystali oni ogólnie znany fakt, że w przypadku niedotlenienia tkanek, np. na skutek odcięcia dopływu krwi, a następnie jego przywrócenia, uruchamia się kaskada procesów biochemicznych prowadzących do nadprodukcji wolnych rodników, a w ślad za tym, do nieodwracalnych uszkodzeń komórek i powstawania ognisk martwicy [Fukuda, Wood, 2007]. Stan taki wywołano u myszy, zaciskając im tętnice dostarczające krew do wątroby, serca oraz mózgu. Po upływie 5 minut zwolniono ucisk i nastąpiła reperfuzja czyli ponowne ukrwienie tych narządów. Jak można było się spodziewać powstające wolne rodniki siały tam spustoszenie. Równolegle, takie samo doświadczenie przeprowadzono na drugiej grupie gryzoni, które wcześniej zostały umieszczone na 15 minut w atmosferze wzbogaconej wodorem o zwartości 1%, 2% i 3%.

Jakie wyniki uzyskano?

Z badań tych jednoznacznie wynikło, że u gryzoni, których organizmy zostały nasycone wodorem, obserwowano znacząco mniej ognisk martwicy. Badania histopatologiczne i biochemiczne potwierdziły, że zwierzę, które oddycha atmosferą zawierającą wodór, uzyskuje znaczącą ochronę przeciwrodnikową. [Fukuda,Wood, 2007]. Równocześnie nie stwierdzono ubocznego wpływu na utlenowanie krwi, czy inne parametry hemodynamiczne [Hayashida,Gharib, 2001]. Z kolei, u myszy zakażonych – w grupie oddychającej wodorem, stwierdzono podwyższenie poziomu czynników antyoksydacyjnych, złagodzenie stanu zapalnego i powstrzymanie zwłóknienia wątroby, natomiast w grupie kontrolnej, której nie podawano wodoru – stan zapalny utrzymywał się i nie obserwowano polepszenia parametrów biochemicznych. Interesujące jest, że Francuzi powtórzyli swoje badania z użyciem helu zamiast wodoru, obserwując również złagodzenie stanu zapalnego, choć nie tak znaczące, jak w przypadku wodoru, co może wskazywać, że jakąś rolę odgrywa tu samo podwyższenie ciśnienia. [Gharib, 2001], czyli hyperbaria. Do podobnych wniosków prowadzą badania nad ochronnym działaniem wodoru prowadzone in vitro, na hodowlach komórkowych. Komórki, do których wprowadzono enzymy przyspieszające powstawanie wolnych rodników, ulegały niszczącemu stresowi oksydacyjnemu, natomiast gdy takie komórki poddano działaniu wodoru, wolne rodniki ulegały neutralizacji, w ślad za tym nie wykrywano tam oznak stresu [Ohsawa,Wood, 2007]

Wspomniał również Pan, że badaniom poddano także ludzi. Jak tego dokonano?

Zastosowano tu nieco inną technikę. Skonstruowanie modelu, w którym ludzie mogliby oddychać atmosferą zawierającą wodór, jest technicznie trudne, niebezpieczne oraz kosztowne – nawet dla bogatych Japończyków. Przypominam, że gdy wodór osiąga stężenie 4% – jest to już gaz wybuchowy, dlatego na ludziach zastosowano inną technikę badawczą. Podawano im wodę, która podobnie jak pochodząca z wcześniej wspomnianego źródła w Tlacote w Meksyku, została nasycona wodorem. Ochotnikom polecono wypijać 3 razy po 300 mililitrów wody o stężeniu 1,2 mg/L (potencjał redox ok. –600 mV), w ciągu doby, przez okres 8 tygodni [Kajiyama, 2008].

Czy w tym przypadku również potwierdzono niezwykłe właściwości wodoru?

W badaniach wzięły udział osoby chore na cukrzycę typu 2 z obniżoną tolerancjęą glukozy. Wyniki wskazują, że w grupie przyjmującej wodę nasyconą wodorem niektóre parametry biochemiczne krwi poprawiły się. Obniżył się np. poziom „złego” cholesterolu LDL oraz wolnych kwasów tłuszczowych. Z kolei, w grupie z zaburzoną tolerancją glukozy, w większości uległa ona poprawie [Kajiyama, 2008]. Dawkę wodoru dla człowieka badacze japońscy wyliczyli i podali chorym z pewnym naddatkiem. Obliczyli ilość wodoru jaka przyswaja się w trakcie doby do osocza krwi z 2 – 3 procentowej mieszanki oddechowej w płucach zwierząt doświadczalnych i wyszło im, że maksymalna ilość wodoru przyswajanego w ten sposób w przeliczeniu na ciało człowieka waha się od jednego do jeden i pół miligrama (objętość od około 11 do 17 ml). I taką właśnie ilość cząsteczkowego wodoru zawiera jeden litr wody maksymalnie zredukowanej. Badania nad działaniem wodoru zawartego w wodzie prowadzi się, także na modelach zwierzęcych. Interesujące są doniesienia innej grupy naukowców japońskich, którzy badali wpływ wodoru na zdolności poznawcze i pamięć myszy, poddawanych stresowi poprzez czasowe unieruchomienie. W porównaniu z grupą kontrolną, myszy pijące wodę nasyconą wodorem, zachowywały znacząco lepszą pamięć, orientację przestrzenną, zdolność rozpoznawania obiektów, a nawet siłę mięśni. W grupie tej stwierdzono także wzrost dzielących się komórek w obrębie hipokampu, co jak się uważa, ma związek z rozwojem zdolności poznawczych. Wyniki te można tłumaczyć wyjątkową zdolnością dyfuzji wodoru przez błony biologiczne, w tym przez barierę krew-mózg, co umożliwia ochronę komórek mózgu przed działaniem czynników zapalnych i stresem oksydacyjnym. [Nagata, 2008].

Rezultaty tych badań są zaskakujące, czy można jakoś zweryfikować ich wiarygodność?

Badania, na których się opieram zostały opisane w poważnych, recenzowanych czasopismach naukowych, w tym w tytułach umieszczonych na tzw. liście filadelfijskiej, jak np. Nature. Warunkiem przyjęcia takich publikacji jest zapewnienie odpowiednich standardów badań, jak też jednoznaczności i powtarzalności ich wyników. Publikacje, z których korzystałem oznaczam odsyłaczami i podaję na końcu książki. Są one dostępne zarówno w postaci wydań papierowych w bibliotekach akademickich, jak też w internetowych bazach danych, jak np. EBSCO, ScienceDirect lub NCBI.

Czy znane są także inne metody ochrony przed rodnikami?

Jest kilka takich metod. Przede wszystkim same komórki produkują enzymy służące neutralizowaniu wolnych rodników [Turrens]. Ponieważ ich aktywność jest dalece niewystarczająca, organizm wykorzystuje substancje o właściwościach antyoksydacyjnych zawarte w pożywieniu. Substancje te, pochodzące głównie z roślin, są dobrze znane i wykorzystywane od stuleci, w kuchniach i systemach medycznych świata. Korzysta z nich także współczesny przemysł farmaceutyczny i spożywczy. Niemniej jednak, w porównaniu do wodoru, skuteczność antyoksydantów roślinnych, jest znacznie mniejsza. Poza tym, po dotarciu do tkanek są one stosunkowo szybko utleniane lub rozkładane. Jest także istotne, że tradycyjne antyoksydanty nie docierają do wszystkich miejsc komórki. Projektuje się zatem cząsteczki – przenośniki, które mogłyby pokonać tę barierę i transportować antyoksydanty np. przez błony mitochondriów, co umożliwiłoby bardziej skuteczną ochronę również tych struktur [Adlam,Thomas, 2005], niemniej to przyszłość. Wodór cząsteczkowy to teraźniejszość. Nieliczne grono specjalistów w tym chemików, ma dziś świadomość tego, że przyszłością jest sam wodór. W odróżnieniu od innych antyoksydantów ma on bowiem zdolność swobodnego przemieszczania się do wnętrza komórek, w tym także do samych mitochondriów. Jest także szczególnie skutecznym „zmiataczem” najgroźniejszych dla nas rodników – hydroksylowych.

Dlaczego?

Antyoksydanty roślinne są substancjami, którymi ustrój nasz się żywi, a ich działanie przeciw rodnikowe jest działaniem ‘’ubocznym”, oczywiście w tym dobrym znaczeniu. Spójrzmy jednak na taki przykład – człowiek wypija zieloną herbatę, zawarte w niej związki antyoksydacyjne rozprowadzają się z krwią do wszystkich komórek. Dostają się do ich wnętrza (cytoplazmy), gdzie przebywają przez krótki czas i mają szansę neutralizować wolne rodniki przekształcając je ostatecznie do cząsteczek wody. Równocześnie, antyoksydanty same ulegają utlenieniu, co oznacza koniec ich działania ochronnego. Jest również istotne, że antyoksydanty roślinne nie dostarczają komórce wodoru cząsteczkowego – pasywnego, mogącego długo czekać na najbardziej reaktywne rodniki, lecz wodór atomowy – bardzo aktywny, uwalniany pod wpływem kontaktu z rodnikiem i mający „żywotność” liczoną zaledwie w nanosekundach. Natomiast wodór dostarczany z powietrza lub wody zredukowanej, jest wodorem cząsteczkowym H2. Jest to różnica kluczowa.

Jak długo przeciętny antyoksydant przebywa w cytoplazmie?

Doświadczenie uczy nas, że działanie antyoksydantów trwa od 2 do 4 godzin, po czym ulegają one metabolizowaniu, gdyż są to substancje obce, podobnie jak substancje, które organizm wykorzystuje do swoich przemian energetycznych.

Jak w takim razie działa w naszym organizmie, wodór?

Z wodorem jest zupełnie inaczej. Wodór cząsteczkowy jest pasywny, nie bierze udziału w żadnych reakcjach biochemicznych ustroju. W organizmie nie występują żadne nośniki do jego transportowania i przechowywania. Kiedy oddychamy mieszanką atmosferyczną z domieszką 1 do 3% wodoru, lub wypijamy około litra wody zredukowanej, a przypomnę w tym miejscu, że odpowiada to dawce wodoru przyswajanej przez człowieka w ciągu całodobowego oddychania 1 do 3% mieszanką powietrzno-wodorową, wtedy wodór wnika do naszego ustroju przez pęcherzyki płucne, bądź w przypadku wody zredukowanej, przez ścianki przewodu pokarmowego, a następnie rozpuszcza się, już zupełnie biernie, w osoczu krwi i krwinkach. Przenikalność wodoru do osocza z pęcherzyków płucnych, do których trafi w stężeniu 1 – 3%, jest znikoma w porównaniu z wodorem rozpuszczonym w czystej wodzie, pod ciśnieniem i w odpowiednim procesie technicznym.

Czy to oznacza, że jeśli człowiek wypije około 1 litr wody zredukowanej maksymalnie, np. „Wody Red-OX” to wprowadzi do ustroju taką ilość wodoru, jaka została by przyswojona podczas całodobowego oddychania 1 -3 % mieszanką powietrza z wodorem?

Tak, bardzo dokładnie to Pani ujęła. To w swoich badaniach uwzględnili Japończycy.

Czy to właśnie w związku z rodnikami tlenowymi stale uwalniającymi się w trakcie zwykłego metabolizmu, hinduscy Riszi twierdzą, że jedzenie nas zabija?

W związku z aktualnym brakiem ochrony wodorowej w atmosferze, sama obecność metabolizmu działa na komórki niszcząco. Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się od konsultującego nasz projekt naukowca biochemika, że z całej energii, którą komórka uzyskuje ze spalania w mitochondriach, aż około 10% przetwarzane jest na niszczące metabolizm rodniki hydroksylowe. Z drugiej strony jest mocno zastanawiające, że już tysiące lat przed odkryciem i zrozumieniem niszczącego mechanizmu wolnorodnikowego, ówcześni mędrcy znali jego istotę, a co więcej, nauczali, że aby ciało nasze nie ulegało „zużyciu” należy odżywiać się bezpośrednio energią praniczną, pozyskiwaną z przyrody, bez pośrednictwa pożywienia. Wiedzieli, że metabolizowanie pożywienia niszczy nasze komórki. To z kolei wiedzie w końcu do ich obumierania i śmierci ustroju. Osoby zainteresowane głębiej odżywianiem pranicznym odsyłam do książki „Autobiografia Jogina” autorstwa Joganandy http://www.przeklej.pl/download/000bp658u6np2j6/paramhansa-yogananda-autobiografia-jogina-doc .

Czy zatem, wprowadzenie wodoru cząsteczkowego na stałe do naszego „menu”, zupełnie ochroni struktury naszych komórek, zmiatając wolne rodniki niemalże w miejscu ich powstawania, czyli w samych mitochondriach, a nie jedynie w cytoplazmie jak czynią to roślinne antyoksydanty, i czy to oznacza, że nasze ciało wcale nie będzie się zużywać, pomimo tego, że energię do egzystencji będziemy po staremu, pozyskiwać z pożywienia?

Jak widzimy z opisu „Ogrodu eden” w teorii Hovinda ochrona ta, maksymalnie siedmio do dziesięciokrotnie, potrafiła spowolnić zużywanie się komórek naszych patriarchów. Mimo wszystko jakieś szkody powstawały, że w końcu po upływie setek lat umierali. W porównaniu jednak do dzisiejszego niemalże całkowitego braku ochrony struktur komórkowych, (skuteczność tradycyjnych antyoksydantów jest zdecydowanie niewystarczająca) dostarczanie organizmowi samego wodoru H2 jest krokiem przełomowym w kierunku prawdziwej długowieczności.

Oczywiście, nie da się tego porównać do zupełnego braku zniszczeń cytoplazmatycznych jak to ma miejsce w przypadku „odżywiania się” energią praniczną. To ostatnie zarezerwowane jest jednak wyłącznie dla wąskiej grupy osób, które dostąpiły szczególnego rozwoju duchowego.

Póki co zwykli śmiertelnicy nadal muszą odżywiać się pożywieniem i tyle.

III. Poznajmy „Wodę Red-OX”

- Czym jest woda Red-OX

- Właściwości wody Red-OX

Co skłoniło Pana do osobistego zajęcia się sprawą wody spożywczej?

W obecnych czasach masowo spożywane, jako „zdrowotnie korzystne”, butelkowane wody źródlane i wody mineralne, poza wypisanym i badanym okresowo składem chemicznym, nie posiadają zbadanych i zamieszczonych na etykiecie istotnych, ważnych dla zdrowia, parametrów, odnośnie potencjału redox i struktury klastrów.

Nie są one przebadane na obecność większości śladowych toksyn i karcinogenów. Substancje te, jak powszechnie donoszą znawcy zagadnienia, przeniknęły nawet już do najgłębszych warstw wodonośnych. Pod tym względem praktycznie nie ma już w naszym kraju, nieskażonych nimi wód naturalnych. Nawet najlepsze wody mineralne nie różnią się pod względem ich zawartości od wód wodociągowych. Fachowcy od medycyny środowiskowej biją na alarm i twierdzą, że w trosce o własne zdrowie jesteśmy skazani na filtry z odwróconą osmozą. Wiele zastrzeżeń budzą też plastikowe opakowania, jednak są one, przez producentów wód, wciąż ignorowane.

Najróżniejszych napoi w sklepach jest zastraszająca ilość, ludzie wymyślają najrozmaitsze mieszanki smakowe i energetyzujące, profilaktyczne i wspomagające leczenie. W końcu jednak zrozumiałem, że dotychczas nikt na poważnie nie zajął się stworzeniem samej wody, wody idealnej dla człowieka. Dlatego w trosce o własne zdrowie i zdrowie moich bliskich, pomyślałem o stworzeniu idealnej wody pitnej. Opracowałem recepturę według mojej najlepszej wiedzy. Znalazłem producenta, który na indywidualne zlecenie wyprodukował wodę o specjalnych zdrowotnie parametrach. Wodę moim zdaniem idealną.

Tak właśnie powstała woda „Red-OX”!

Idealna woda dla człowieka powinna spełniać następujące warunki, oto one:

Po pierwsze, powinna zawierać minimalną ilość minerałów przypadkowych – poniżej 50 PPM. W praktyce winna to być woda z filtra o odwróconej osmozie. Obecnie tylko ta technologia gwarantuje „odcedzenie” wszystkich śladowych związków rakotwórczych i toksycznych.

Po drugie, powinna to być woda przegotowana, czyli zrównoważona. Nie powinna ani wychładzać, ani rozgrzewać. Chyba, że istnieją przesłanki do rozgrzewania lub do wychładzania, co wynika z zaburzeń zdrowia, niemniej te działania należy pozostawić potrawom i procesowi kulinarnemu.

Według Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (TMC) oddziaływanie wody surowej i przegotowanej, jest różne, czego nie bierze pod uwagę medycyna Zachodnia.Tradycyjna Medycyna Chińska opiera się na teorii głoszącej istnienie dwóch przeciwstawnych sił: yin i yang orazprowadzonych przez wieki obserwacjach. Według TMC różne substancje (leki, potrawy, napoje) posiadają właściwości rozgrzewające yang, lub wyziębiające yin. Choroba m.in. jest skutkiem zakłócenia naturalnej równowagi miedzy: zimnym, żeńskim pierwiastkiem yin, a gorącym, męskim pierwiastkiem yang.  Woda w naturze ma właściwości ziemi – wyziębiające – yin, natomiast na co dzień potrzebna nam jest woda zrównoważona, co uzyskuje się przez jej przegotowanie. Ta ważna właściwość według TMC – równowaga yin i jang, została po raz pierwszy uwzględniona w butelkowanej wodzie „Red-OX”.

Po trzecie, podobnie jak w najlepszych uzdrawiających źródłach, powinna mieć niski potencjał redox. Winien on wynosić przynajmniej poniżej minus 200 miliwoltów. Im jest niższy, tym lepiej – lżej dla naszego metabolizmu.

Po czwarte, powinna mieć właściwie ustrukturyzowane klastry wody. W naturalnych źródłach strukturyzacja wynika z budowy geologicznej konkretnego źródła i jest różna; w zasadzie nieprzewidywalna.

Zatem woda ta jest najpierw przepuszczana przez filtry z odwróconą osmozą, następnie przegotowywana, redukowana wodorem cząsteczkowym, a w końcu strukturyzowana z pomocą technologii Grandera. Do tego dochodzą jeszcze inne subtelne procesy uszlachetniania tej wody.

Znaczącym problemem naturalnych wód zredukowanych jest mała stabilność ich ujemnego redoksu, która praktycznie uniemożliwia korzystanie z dobrodziejstwa uzdrawiającego działania tych wód poza miejscem ich występowania. Tylko spożywane przy źródle wody te zachowują swoje zdrowotnie korzystne właściwości.

Idealna woda charakteryzuje się, jak najbardziej stabilnym odczynem redoks.

Jak zatem uzyskać stabilną zredukowaną wodę?

Stabilność parametru redoks uzyskujemy poprzez dość skomplikowany proces technologiczny oraz zastosowanie technologii Grandera. W rezultacie uzyskujemy taką samą, a może nawet lepszą ochronę przed wolnymi rodnikami, jak w przypadku oddychania 1 – 3% atmosferą wodorową. Możemy nawet mieć nadzieję na osiągnięcie ochrony podobnej do tej sprzed „potopu”, a może nawet jeszcze skuteczniejszej…

A właśnie jak w praktyce jest ze stabilnością wody „Red-OX”?

Wody zredukowane są generalnie niestabilne, niemniej porównując stabilność parametru redox ze stabilnością zredukowanych wód źródlanych, jest ona co najmniej kilkakrotnie lepsza. Zilustruję to obserwacją poczynioną mimochodem. Swego czasu upiłem mniej więcej pół butelki wody „Red-OX” a resztę zamierzałem wypić za kilkanaście minut. Grzecznie zakręciłem kapsel i postawiłem butelkę w kącie. To kilkanaście minut, przerodziło się w około dwa tygodnie, a wtedy dostrzegłem niedokończoną butelkę. Miernik redox mam zawsze pod ręką, by badać potencjał aktualnej partii wody, zwykle waha się on pomiędzy minus 450 a minus 600 miliwoltów.

Zmierzyłem redox tej czternastodniowej połówki wody spodziewając się, że może nie będzie ona mocno dodatnia, i ku mojemu miłemu zaskoczeniu wynik wyszedł minus 185 miliwoltów.

Jest to wynik nawet trochę lepszy, niż mierzony bezpośrednio w najlepszych naturalnych uzdrawiających źródłach. Woda pozyskiwana z naturalnych źródeł traci swój ujemny redox najczęściej już po godzinie stania w otwartym naczyniu. Woda „Red-OX” nawet po 3 godzinach stania w szklance ma jeszcze nadal redoks około minus 200 miliwoltów.

Czy wodór cząsteczkowy H2 posiada jeszcze jakieś dodatkowe zalety z punktu widzenia naszego organizmu?

Owszem, tak. Wodór jest suchy, to znaczy, że trudno rozpuszcza się w wodzie, za to z łatwością, od dwóch do pięciu razy lepiej, w tłuszczach. Dlatego, podczas oddychania atmosferą z domieszką wodoru lub pijąc wodę sztucznie nasyconą wodorem, kumuluje się on w strukturach tłuszczowych naszych komórek. Jeśli błony mitochondrialne, zarówno zewnętrzna jak i wewnętrzna, zostają optymalnie wysycone cząsteczkowym wodorem, otrzymujemy bardzo skuteczną ochronę naszych struktur komórkowych przed wolnymi rodnikami.

Z uwagi, że dotychczas woda o parametrach wody „Red-OX” nie była dostępna na rynku, kilka słów na temat jej stosowania:

1. Analizując moc redukcyjną jaką niesie jedna butelka wody „Red-OX” przyjmujemy, że redukuje ona około 70%, powstających podczas normalnego metabolizmu, wolnych rodników tlenowych. Spodziewamy się, że może to spowolnić proces starzenia komórek, dwa do czterech razy.

2. Tym samym, dwie butelki wody „Red-OX”, zneutralizują około 90% rodników, spowalniając starzenie, cztery do sześciu razy.

3. Trzy butelki wody „Red-OX” redukują około 100% rodników, spowalniając starzenie się około siedmiokrotnie.

4. Zwiększanie wypijanej ilości wody „Red-OX” uważa się, że nie spowoduje dalszego spowolnienia starzenia się.

W wypadku objawów mocno nasilonego stresu oksydacyjnego, wskazane jest elastyczne, proporcjonalne do nasilenia objawów, zwiększanie dawki wody „Red-OX”.

Woda „Red-OX” w przeciwieństwie do wód źródlanych o niskim potencjale redox jest wodą przegotowaną. Nie powoduje wyziębienia organizmu, nawet wypijana w znaczących ilościach. Wody źródlane, a więc nieprzegotowane są pod tym względem niekorzystne.

I jeszcze jedna uwaga praktyczna, wodę zredukowaną wypijamy nie dla wody, a dla zawartego w niej wodoru, dlatego by nie uronić nic z mocy redukcyjnej wody „Red-OX” najlepiej po wypiciu butelki wody położyć się na około kwadrans, by uniemożliwić wydostanie się części wodoru zawartego w tej wodzie przez przełyk w formie „odbicia się”. Przez ten kwadrans niemal cały wodór zawarty w wodzie przeniknie przez ścianki przewodu pokarmowego do ustroju.

W powyższej „instrukcji” pojawiają się pewne procenty, skąd one się wzięły?

Z badań japońskich wiemy, że około litr wody maksymalnie nasyconej wodorem daje takie nasycenie ustroju jak oddychanie przez dobę atmosferą zawierającą wodór w stężeniu 1 do 3%. Stosując jedną trzecią dobowej dawki należało by się spodziewać redukcji jednej trzeciej, a nie 70% rodników, czy to może błąd?

Bynajmniej, nie. Procesy biologiczne najczęściej nie słuchają się prostej arytmetyki. Niektóre zależności rządzą się innymi równaniami, w tym konkretnym wypadku zależności wydają się zachowywać się podobnie jak w równaniu wykładniczym. Zakładam, że obecny w komórce wodór, wpływa również na ochronę naturalnych komórkowych systemów, neutralizujących wolne rodniki, zwiększając ich wydolność. Tym samym pierwsze dawki wodoru będą przyczyniać się do neutralizowania procentowo większej ilości rodników, produkowanych przez naturalny metabolizm. Stąd wynika ta rozbieżność. Niemniej na to nie ma jeszcze bezpośrednich badań. To są tylko moje wnioski wynikające z obecnego rozumienia tego procesu.

A skąd wzięła się zależność spowolniania starzenia się komórek od ilości wypijanych butelek wody?

Wynika to bezpośrednio z zakładanych powyżej procentów neutralizacji rodników hydroksylowych. Przyjmując za warunek wyjściowy spowolnienie starzenia się ustroju siedmiokrotne przy, zakładamy optymalnym wodorowym nasyceniu ustroju, zmniejszenie dawki ma szanse skutkować sugerowanym stopniem spowolnienia procesów starzenia się.

A jak czują się sportowcy, gdy zastosują u siebie taką wodorową ochronę swoich komórek, szczególnie komórek mięśni szkieletowych?

Mam w tym względzie już własne obserwacje. Mój pacjent, piłkarz leczący się u mnie z powodu częstych kontuzji, wypija dwie butelki wody „Red-OX” przed meczem, co wyraźnie poprawia jego kondycję. Następnie wypija dwie butelki po meczu i czuje, że bez przeszkód mógłby grać następny mecz. Wysiłki sportowe to wielki stres oksydacyjny w komórkach mięśni szkieletowych – wodór skutecznie eliminuje szkody rodnikowe. Jednym słowem – poprawia wytrzymałość.

Czy wody zredukowanej mogą używać kobiety będące w odmiennym stanie?

Etiopski epos „Kebra Nagast” czyli Chwała Królów Abisynii, podaje w rozdziale setnym informację, że „te córki Kaina wszakże, z którymi obcowały Anioły, stawały się brzemienne, ale nie mogły wydać na świat potomka i umierały. Jedne dzieci umierały w ich łonie, inne wszakże wydostawały się, rozpękłszy łono matki, wychodziły przez pępek. Gdy podrosły, stawały się olbrzymami (…)”

A co by się stało, gdyby takiego wielkiego noworodka pozostawić już w normalnej dziś atmosferze bez wodoru?

Zakładając, że proces jego wzrostu trwał by w warunkach bezwodorowych do około dwudziestego piątego, góra do trzydziestego roku życia, mógłby osiągając wysokość 2,5 do 3,5 metra, ale oczywiście to są tylko i wyłącznie moje spekulacje.

Czy uważa pan doktorze, że było by to korzystne?

Myślę, że było by to bardzo kłopotliwe. Człowiek taki musiałby znacznie więcej czasu przeznaczać na obsługę swojego wielkiego ciała, jadłby znacznie więcej, nosił większe ubrania, wymagał specjalnie przystosowanych mieszkań lub samochodów; jednym słowem same kłopoty. Owszem jak wszystko w życiu, może mieć też swoje blaski, na przykład w grze w koszykówkę taki zawodnik byłby nieoceniony, ale podejrzewam, i tu jest z kolei minus, sędziowie wykluczyliby go z gry.

Jak wobec tego należy bezpiecznie używać tego wspaniałego środka?

Osoby, u których proces wzrostu uległ zakończeniu, mogą bez przeszkód stosować ochronę wodorową, skutecznie usuwając rodniki, produkowane, jako uboczny skutek metabolizmu; tym samym wzmacniając swoje zdrowie i wydłużając życie. Z uwagi na brak wiedzy i doświadczenia na temat wpływu wodoru na organizmy będące w fazie rozwojowej, nie należy podawać wody „Red-OX” dzieciom. Mogą one korzystać z ochrony wodorowej jedynie okresowo, wyłącznie w stanach chorobowych pod kontrolą lekarza.

Powyżej zawarte ostrzeżenia wydają się zrozumiałe w sytuacji dotychczasowego braku doniesień na temat działania wodoru na organizmy będące w stadium rozwoju.

IV. Przekroczyć 120 lat? To możliwe!

- Jak wydłużyć swoje życie?

- Dlaczego warto żyć 900 lat?

- Czy długość życia człowieka jest genetycznie „zaprogramowana”?

Tak więc wydaje się być możliwe osiągnięcie niemożliwego.

Czy osoby, które będą żyć w hyperbarii i używać wodoru albo dodając go do domowego powietrza w stężeniu 1 – 3%, bądź wypijając dziennie około litra wody nasyconej wodorem mają szansę znacząco wydłużyć pozostałe im jeszcze życie?

Czy zatem mają szansę zbliżyć się do standardu długości życia przed „potopem”, to znaczy żyć od 4 do 7 razy dłużej niż obecnie?

Spytam już o szczegóły. Czy oznacza to, że dzisiejszy człowiek w wieku 60 lat, który w obecnych warunkach ma potencjalnie do przeżycia jeszcze następne 60 lat, przyjmując obecną najdłuższą dożywalność na 120 lat ma szansę osiągnąć wiek 300, a przy siedmiokrotnym spowolnieniu starzenia się nawet 420 lat?

Moim zdaniem brzmi to niewiarygodnie!

Powyższe rozważania, pomimo iż z matematycznego punktu widzenia są poprawne, to nadal są tylko domniemaniem. Bezpośrednich dowodów jeszcze nie mamy, gdyż wody o parametrach zbliżonych do wody „Red-OX” są dostępne dopiero od kilku lat, a sama woda „Red-OX” kilka miesięcy. Nie słyszałem, by obecnie ktoś mieszkał dłuższy czas w warunkach hiperbarycznych w atmosferze wzbogaconej wodorem, lub dłuższy czas używał wody nasyconej wodorem. Nie wiadomo mi by ktoś doświadczył jednoznacznie widocznego spowolnienia starzenia się, choć fakty przedstawione w badaniach japońskich są trudne do podważenia. Problemy i koszty związane z badaniami nad długofalowymi skutkami samej „terapii wodorowej”, w porównaniu do oczekiwanych zysków, są znikome. Koszty natomiast hyperbarii są już znaczące zwłaszcza w dłuższym okresie czasu.

Przypuszczam, że wiele osób, pomijając hyperbarię, zdecyduje się osobiście na samą wodorową procedurę, jak też namówi na nią swoich najbliższych.

Gdy chodzi osobiście o mnie, to już postanowiłem sam chronić swój ustrój wodą wodorową przez najbliższe lata a stosuję ją już blisko rok. W ten sposób za jakieś 40 do 70 lat uzyskamy pewność co do działania spowalniającego starzenie się nie tylko pojedynczych komórek, ale także całych organizmów. W związku z tym jeśli w wieku 120 lat będę miał sprawność i wygląd sześćdziesięciolatka, to znaczy, że to działa.

Osoby korzystające z nasyconej wodorem wody doświadczają różnych dobrodziejstw związanych z neutralizacją wolnych rodników w swoich komórkach, jak na przykład ustępowanie objawów chorób przewlekłych. Nie można jednak odróżnić człowieka, który na przykład w trakcie dwóch miesięcy życia postarzał się nawet siedmiokrotnie mniej od pozostałych osób.

Gdy wszystko pójdzie zgodnie z moimi przewidywaniami efekt ten będzie bardzo wyraźnie widoczny dopiero za czterdzieści, czy nawet za sto lat. Człowiek, który zacznie chronić swój metabolizm w wieku czterdziestu lat, mając sto pięćdziesiąt lat będzie miał wygląd człowieka sześćdziesięcioletniego. Natomiast ci, którzy nie zastosują u siebie wodorowej ochrony, za 10, 20 lat mogą obudzić się z przysłowiową „ręką w nocniku” widząc objawy zatrzymania się procesów starzenia się u tych, którzy zaryzykowali, bo póki co, tych 10, czy 20 lat, które upłynęły nie jesteśmy w stanie odwrócić, można jedynie spowolnić dalsze niszczenie się naszych organizmów.

Czy człowiek decydujący się na wprowadzenie w swoim życiu na stałe ochrony wodorowej może spodziewać się odmłodzenia?

Powinniśmy sobie uzmysłowić, iż wygląd człowieka zależy od liczby dokonanych już podziałów komórkowych, czyli mitoz, a tych nie da się odwrócić ochroną wodorową. Metodą tą można jedynie spowodować, że na skutek znacznego wydłużenia żywotności komórek [Turrens], mitozy niezbędne do zastąpienia komórek obumierających będą następować rzadziej – np. co 40 do 80 lat a nie co 4 do 8 lat.

Przy stałej ochronie wodorowej mają szansę ustąpić różne choroby przewlekłe. Komórka chroniona wodorem cząsteczkowym od szkód rodnikowych może przeznaczać nie tak jak dzisiaj tylko część, a całą energię swego metabolizmu na wyzdrowienie. Obecnie całkiem spory procent energii metabolizmu komórka kieruje na bieżące naprawianie szkód rodnikowych. Moje lekarskie obserwacje ludzi używających wody „red-OX” w celu wzmocnienia zdrowia zdają się to potwierdzać.

Nie przypisujmy jednak wodzie „Red-OX” cech panaceum, mimo, że to może tak wyglądać, że łagodzi każde dolegliwości poprzez redukcję stresu oksydacyjnego na poziomie komórki, a nawet na poziomie mitochondrium.

Owszem daje ona takie możliwości, że cała, że tak powiem „para” idzie „na tłoki” metabolizmu a nie, jak jest bez ochrony wodorowej, nawet do 90% w „gwizdek” nieproduktywnego redukowania stale powstających szkód rodnikowych wynikających z istnienia metabolizmu w komórce.

Czy można obliczyć ile lat jesteśmy w stanie przeżyć, stosując się do tych rad?

Nie istnieje żaden wskaźnik obliczający dokładny wiek, ale w przybliżeniu możemy oszacować nasze pozostałe życie przyglądając się wykresom, które skonstruowałem. Jeden zawiera wariant optymistyczny odnośnie naszej długowieczności, a drugi wariant pesymistyczny. Wykresy te wprowadzają jako zmienną niezależną czynnik hiperbaryczny. Proszę spojrzeć:

Lata życia a ciśnienie

Wykres powyższy przedstawia wariant optymistyczny. Wyższe wartości, trzy i cztery tysiące hektopaskali to są moje optymistyczne przewidywania. Powstał on w części dolej w oparciu o wiedzę już zbadaną. Wiemy, że maksymalna dożywalność w warunkach, w których żyjemy, przy ciśnieniu około 1000 hektopaskali, wynosi mniej więcej 120 lat. Na podstawie obserwacji życia ludzi mieszkających w wioskach w Himalajach, przy ciśnieniu atmosferycznym około 500 hPa człowiek żyje maksymalnie 60 lat. Natomiast część środkowa i górna opierając się o Księgę Rodzaju i inne starożytne źródła, w których jest mowa o długowieczności, możemy oszacować, że maksymalna dożywalność będzie wzrastać orientacyjnie w ten, powyższy sposób. To są oczywiście jedynie moje ekstrapolacje, optymistyczne ekstrapolacje.

A wariant pesymistyczny, na czym on polega?

Zakładając, że człowiek przy obecnej atmosferze około 1000 hPa może dożyć 120 lat, a przy ciśnieniu 500 hPa jakie panuje w Tybecie, zaledwie około 60 lat, to przy 1500 hPa było by możliwe osiągnąć 180 lat, idąc dalej tym tokiem myślenia przy 3000 hPa osiągnie 360 lat i tak dalej. Każde 500 hPa podniesienia ciśnienia atmosfery odpowiadałoby 60 latom wydłużenia maksymalnej dożywalności. To jest wariant pesymistyczny. Zależności porządkujemy liniowo. Wariant optymistyczny zakładał funkcję w kształcie paraboli. W tym wariancie opieramy się jedynie na obecnie obserwowanych fenomenach, odrzucamy natomiast jako niewiarygodny przekaz z Księgi Rodzaju.

 

Czy dobrze rozumiem patrząc na wykresy? Czy człowiek, który od poczęcia, przebywałby w idealnej atmosferze ciśnienia i zawartości wodoru, miałby szanse na przeżycie swojej młodości, która trwała by około 200 lat?

Tak należy to widzieć, ponieważ następuje wówczas taki sam podział etapów życia jaki mamy obecnie. A więc jego młodość będzie trwać około 200 lat! Przy czym ilość przyswojonej wiedzy i nabytych doświadczeń będzie wielokrotnie większa niż przez obecnych 15 lat. Dziś ze smutkiem stwierdzamy, że brakuje nam czasu na naprawienie naszych błędów, a żyjąc tak długo, zdobędziemy możliwość naprawy tych błędów i doświadczenia wielu rzeczy. Jako efekt dodatkowy, moim zdaniem niezbyt korzystny, wystąpiłoby zjawisko fizjologicznego gigantyzmu. Proszę nie mylić tego z chorobą, z gigantyzmem przysadkowym. Mam świadomość, że takie życie i jego długość może spotkać się z szokującymi reakcjami.

Zapewne oprócz szoku mogą się zrodzić pytania czy tak długowieczne życie jak czytamy o tym w Księdze rodzaju jest nam do czegoś potrzebne? Czy nie wolelibyśmy żyć na przykład 90 lat, ale w dobrym stanie?

To ma być życie wysokiej jakości, długowieczność ma wynikać z dobrego zdrowia przez cały czas.

Co jest dla pana sprawą najistotniejszą, dla której warto żyć 900 lat?

Mamy zbyt wiele rzeczy do zrobienia na tym świecie! Głównie myślę tutaj o rozwoju duchowym a nie o materialnym, choć jedno z drugim jest w pewien sposób powiązane. Uważam, że rozwój duchowy jest najważniejszą kwestią i zadaniem dla człowieka.

Czy zatem odkrycie działania wodoru i zastosowanie go w odpowiedni sposób, pozwoli m.in. żyć człowiekowi wystarczająco długo dla osiągnięcia pełnego rozwoju duchowego ?

Tak właśnie myślę. Życie człowieka składa się z trzech okresów rozwojowych. Dla realiów 120 lat, to znaczy braku wodoru w ustroju i ciśnieniu atmosferycznym 1000 hektopaskali. Pierwsza część to pierwsze 30 lat życia, na które przypada rozwój cielesny i prokreacja. Drugi etap od 30 do 60 roku życia. To rozwój intelektualny. I trzeci etap po sześćdziesiątce, to najważniejszy dla naszego człowieczeństwa, etap rozwoju duchowego. Zdarza się, że człowiek umiera w wieku 60 lat tracąc możliwość na poznanie swojej duchowości. Życie takiego człowieka jest, z tego punktu widzenia, zmarnowane. Owszem człowiek ten może we wcześniejszych dziesięcioleciach też rozwijać się duchowo, ale to są wyjątki potwierdzające jedynie regułę.

Wiemy, że komórki człowieka mogą podzielić się tylko około 50 razy, a potem komórka obumiera, chodzi o tak zwany telomer. 50 podziałów wyznacza kres życia organizmu. Jak to mogło być w warunkach „przedpotopowych”, gdy człowiek żył 900 lat?

Nie przypuszczam, żeby w tym zakresie coś się istotnie zmieniło od czasów „przedpotopowych”. Mam przekonanie, że wtedy również było 50 podziałów od poczęcia aż do śmierci, niemniej mitozy następowały 5 do 10 razy rzadziej, i to właśnie stąd taka długość życia. Obecnie wiadomo, że na skutek nagromadzenia czynników szkodliwych, w tym właśnie wolnych rodników, ultrastruktury komórkowe ulegają uszkodzeniom. W takim wypadku komórka oczywiście uruchamia odpowiednie mechanizmy naprawcze, jednak ich skuteczność jest ograniczona. W przypadku znacznych uszkodzeń komórka inicjuje proces apoptozy, czyli samozniszczenia. Pozostałości martwych komórek aktywują czynniki prozapalne, a w ślad za tym różne białka regulacyjne (tzw. cytokiny) pobudzające komórki do podziału. W ten sposób zastępowane są komórki uszkodzone. Jednak dostępna pula podziałów staje się coraz mniejsza.

Jakie konsekwencje wynikają z tych procesów?

Możemy wysnuć to z obserwacji przyspieszonego starzenia się tkanek wystawianych na zwiększoną ekspozycję promieniowania ultrafioletowego. Charakterystycznym przykładem jest szybko starzejąca się skóra u osób młodych, ale nadmiernie długo wystawiających swoje ciało na intensywne nasłonecznienie. Podobnie dzieje się ze skórą osób narażonych na promieniowanie jonizujące. Jeśli już mowa o promieniowaniu, to za jego szkodliwe działanie odpowiadają w znacznej mierze właśnie wolne rodniki, powstające w tkankach na skutek tzw. radiolizy czyli wybijania elektronów z wzbudzonych promieniowaniem cząsteczek wody. Nic zatem dziwnego, że niedawno na wodór zwrócili uwagę także naukowcy chińscy, którzy rozważają zastosowanie go w terapii choroby popromiennej [Liu, 2010]. Przyśpieszone „starzenie się” i dojrzewanie płciowe równocześnie kończące proces wzrostu, obserwujemy dziś u dzieci żyjących w tropikach. Przebywają one niemal stale pod gołym niebem, gdzie są narażone na działanie promieni słonecznych i ultrafioletu, które to powodują powstawanie nadmiernych ilości wolnych rodników tlenowych, wielokrotnie większe niż na przykład w Skandynawii. Populacja żyjąca w tropikach jest z reguły niższego wzrostu. Z kolei np. w Skandynawii dojrzewanie płciowe jest późniejsze, a tym samym faza wzrostu organizmu – dłuższa. Przesłanki te zdają się dostarczać odpowiedzi na pytanie, dlaczego statystycznie Skandynawowie odznaczają się większym wzrostem oraz dłuższym życiem w porównaniu do mieszkańców tropików.

Możemy oczywiście ograniczać narażanie się na te czynniki szkodliwe…

Tak, ale nie możemy powstrzymać powstawania wolnych rodników, jako naturalnego produktu ubocznego, w ramach normalnych szlaków metabolicznych, w tym np. podczas cyklu Krebsa – w ramach którego spożywane składniki pokarmowe ulegają przekształceniu w przyswajalne dla organizmu formy energii, np. ATP [Ohsawa, 2007]. Jeżeli wolne rodniki zostaną zneutralizowane np. przez wodór cząsteczkowy, to skala zniszczeń w cytoplazmie będzie nieporównywalnie mniejsza, więc komórka z łatwością sobie z nimi poradzi. Kiedy tym sposobem wyraźnie ograniczymy konieczność zastępowania uszkodzonych komórek przez nowe, powstające na drodze mitoz, limitujących długość naszego życia, znacząco wstrzymamy proces starzenia całego organizmu.

Panie Doktorze, co ile lat u człowieka następuje takie odnowienie metabolizmu, co ile lat następuje mitoza?

Odpowiedź nie jest taka prosta. Przede wszystkim komórki różnych tkanek dzielą się w różnym tempie. W organizmie występuje też rezerwa tzw. komórek macierzystych, zachowujących stale zarówno możliwość podziału, jak też różnicowania się w różne komórki docelowe. Najszybciej namnażają się komórki układu krwionośnego, następnie komórki nabłonkowe i skórne. Z kolei, w obrębie układu nerwowego w zasadzie nie obserwujemy podziałów, co doprowadziło do wniosku, że komórki te nie ulegają regeneracji. Jednak w ostatnich latach i tam wykryto komórki dzielące się. Należy również zauważyć, że limit 50 mitoz dotyczy pojedynczej komórki, tymczasem kolejne komórki potomne również zachowują zdolność do podziału. Wyjaśnia to możliwość odnawiania się całej puli czerwonych ciałek krwi – erytrocytów, liczącej ok. 25 bilionów komórek już po upływie 120 dni. Trzeba pamiętać, że intensywne namnażanie się komórek ma również wpływ pozytywny. Dotyczy to komórek układu odpornościowego, których również liczba decyduje o skutecznym zwalczaniu zakażeń, a także komórek układu nerwowego, gdzie limit podziału najprawdopodobniej nie jest w pełni wykorzystywany.

Zasada jest jednak taka, że jeżeli komórka z każdym kolejnym pokoleniem coraz bardziej różnicuje się i specjalizuje, to równocześnie traci zdolność podziału. Komórka dojrzała w zasadzie nie dzieli się. W pewnych przypadkach proces ten można jednak odwrócić. Zjawisko odróżnicowywania się komórek i ich powrotne wejście w tzw. cykl komórkowy jest powszechne w świecie roślin, co może tłumaczyć znaczną długość życia należących do niego gatunków. Organizmy zwierzęce zdolność tę z zasady utraciły.

Kluczem do zrozumienia tego jest telomer czyli genetyczny licznik podziału komórki…

Wiadomo, że mitozy są najczęstsze w okresie rozwojowym, charakteryzującym się znacznymi zmianami zewnętrznymi. Z biegiem czasu długość telomerów skraca się np. do dwudziestego roku o około połowę. Pozostałe 25 podziałów mitotycznych przypadnie, na pozostałe do potencjalnego przeżycia, sto lat. Średnio wychodzi jeden podział na 4 lata. Przypuszczam, że również z tendencją malejącą w starości. Nie jest to jednak proces nieodwracalny, gdyż telomery mogą być również odbudowywane, z pomocą tzw. telomerazy. Natomiast w warunkach stresu oksydacyjnego, pod wpływem czynników prozapalnych, jak też podczas starzenia się, produkcja telomerazy ulega obniżeniu. Z drugiej strony, dodanie antyoksydantów zwiększa aktywność telomerazy i przeciwdziała skracaniu telomerów. [Epel, 2009] Jest to kolejny dowód, że zneutralizowanie wolnych rodników odpowiedzialnych za nasilenie procesów oksydacyjnych może powstrzymać starzenie się organizmu.

Podsumowując naszą rozmowę, jakie warunki uważa Pan za kluczowe dla osiągnięcia prawdziwej długowieczności, powyżej 120 lat – czyli 200 – 400 lat życia, a dla dzieci może nawet 800 – 900 lat?

Pierwszym i zdaje się najważniejszym warunkiem spowolnienia starzenia się jest skuteczna ochrona wodorowa – albo atmosfera 1 – 3% wodoru, albo picie wody o parametrach „Wody Red-OX’ od 0,3 do 1 litra.

Drugi warunek to umiarkowana hyperbaria około 1500 hPa z podwyższoną zawartością tlenu – czyli zwiększone ciśnienie i więcej tlenu z 21 do około 32%.

Warunek drugi jest to jakby postawieniem kropki nad „i”. Przy czym mocno zastanawiamy się czy nie byłoby tu wystarczające jedynie zwiększenie ciśnienia parcjalnego tlenu, bez podnoszenia ciśnienia całej atmosfery, aby pominąć drogą i kłopotliwą hyperbarię. Było by to wyraźnie tańsze i bardziej dostępne – nie podnosić ciśnienia do 1500 hPa, a tylko w ciśnieniu 1000 hPa dodać tlenu do zawartości 30 – 32%.

Tu tylko przypomnę, że oddychanie atmosferą zawierającą więcej niż 40% tlenu jest szkodliwe, ponieważ po kilkunastu godzinach oddychania taką mieszanką następuje tlenowe, a więc chemiczne zapalenie pęcherzyków płuc.

Wodorowa ochrona naszych komórek, w postaci wypijania wody o cechach wody „Red-OX” jest bezpieczna i znacznie bardziej dostępna, jak również o niebo łatwiejsza do zrealizowania niż atmosfera z wodorem 1 do 3%, a jak pokazują badania japońskie, metabolicznie równie efektywna. [Nagata K., Nakashima-Kamimura N. 2008]

Nasza troska o dłuższe i zdrowe życie nie powinna ograniczać się jednak tylko do dostarczenia komórkom odpowiedniej ilości tlenu lub wodoru…

Oczywiście. Równie ważne jest ogólnie zdrowe odżywianie i dbałość o higienę psychiczną. Uprawianie aktywnego wypoczynku, unikanie nadmiernego przemęczenia i stresów. Jak powiedziałem, metabolizowanie składników pokarmowych jest źródłem wolnych rodników. Dostarczając organizmowi nadmiaru kalorii, wzmagamy proces powstawania wolnych rodników. Wiadomym jest, że u osób palących lub otyłych występuje nasilona aktywność czynników prozapalnych i utleniających, przy jednoczesnym stwierdzaniu obniżenia stężenia wewnątrzkomórkowych czynników antyutleniających, co przyspiesza starzenie się komórek. Objawy te mogą się dodatkowo nasilać w przypadku równoczesnego wystąpienia stresu psychicznego. Łagodzi je natomiast ograniczanie spożytych kalorii [Epel, 2009], czyli ograniczenie obżarstwa.

Jedynie wielokierunkowe i systematyczne wysiłki mogą przynieść wymierne, odczuwalne efekty i prawdziwą długowieczność.

A co z puszką Pandory?

Moim zdaniem kluczem jest wodór, którym otworzymy zatrzaśniętą wewnątrz puszki Pandory nadzieję. Nadzieja na lepsze jutro już jest wśród nas. Wydaje się, że wreszcie po wielu wiekach uchyliliśmy wieko niepotrzebnie zatrzaśniętej onegdaj puszki Pandory.

  1. Jak uzyskać wodę zredukowaną sposobem domowym

Przepis na wodę zredukowaną

Podejrzewam, że dla wielu osób, ze względu na uciążliwości związane z zakupem, transportem, wyrzucaniem pustych szklanych butelek na śmieci, oraz koszty, będzie trudno zdecydować się, na systematyczny zakup 30, 60, czy 90 butelek wody „Red-OX” miesięcznie. Czy można zatem samemu rozwiązać problem posiadania wody o podobnych parametrach?

Owszem stałe kupowanie wody „Red-OX” to niewątpliwie kłopot, niemniej trzeba sobie jasno powiedzieć, że aby cokolwiek osiągnąć, należy wydatkować na to swoją energię. Może to być w formie wydatku pieniędzy i wspomnianych wyżej kłopotów ze śmieciami, albo może to być kłopot zorganizowania produkcji takiej wody w domu bez angażowania pieniędzy na zakup wody „Red-OX”. Niemniej tu również nie obejdzie się bez znaczących kosztów, szczególnie na początku, czyli podczas uruchamiania jej produkcji i nie bez uciążliwości związanych z bieżącą kontrolą jej jakości.

Niemniej dla osób pragnących samodzielnie produkować na własne potrzeby taką wodę podam sposób, w jaki to zorganizowałem sam, zanim powstała profesjonalna woda „Red-OX”.

Po pierwsze zainstalowałem sobie pod zlewozmywakiem filtr działający na zasadzie odwróconej osmozy. Wodę uzyskaną z filtra przegotowywałem i chłodziłem równocześnie strukturyzując ją w dzbanku stojącym na płytce Grandera. Następnie napełniałem szklaną litrową butelkę, aż pod samą zakrętkę. Do butelki tej wrzucałem generatorek H-1, butelkę starannie zamykałem szczelną zakrętką i po upływie około 8 do 12 godzin miałem gotową wodę o potencjale redox około minus 50 do, w porywach, minus 200 miliwoltów.

Woda, pod wpływem mineralnych granuli zawartych w generatorku H-1 uzyskiwała ponadto odczyn zasadowy od 10 do nawet 12 PH. Na dłuższą metę takie wysokie PH nie jest zbyt dobre, niemniej jej ujemny redox jest zdecydowanie korzystny.

Woda stworzona w ten sposób powinna być wypijana w krótkim czasie, bo odczyn redox po otwarciu zakrętki dość szybko zmierza do wartości równowagi z powietrzem, czyli do wartości około plus 200 miliwoltów. Ujemny odczyn redox spadał pomimo ponownego szczelnego zamknięcia butelki, wodór z wody ulatniał się do przestrzeni nad lustrem wody. Nie zmniejszał się tylko wtedy, gdy było nalane pod sam korek. Jednym słowem, jej trwałość była marna w porównaniu do wody „Red-OX”.

Wypicie na raz litra wody nie jest powszechnie akceptowane, czy zatem nie lepiej używać butelki na przykład 250 mililitrowej?

Tego wariantu nie testowałem, istotnie mogło by to okazać się wygodniejsze. Generatorek H-1 jest jednak urządzeniem wymagającym naszego stałego nadzoru i konserwacji, jak również kontroli jego aktualnej mocy redukcyjnej. Wymaga też regeneracji średnio raz w tygodniu, polegającej na wytrawieniu go w 5% kwasie octowym przez 60 sekund i dokładnym wypłukaniu pod bieżącą wodą. Żywotność jego jest proporcjonalna do ilości zredukowanej wody i z reguły nie przekracza 6 miesięcy.

Ponadto, aby mieć kontrolę nad prawidłowym procesem redukcji wody i jej ujemnym odczynem redox, należy zaopatrzyć się choćby w prosty, kieszonkowy wskaźnik potencjału redox, by sprawdzać czy wypijana woda ma jeszcze odczyn ujemny, i czy nie trzeba regenerować generatorka, bądź zaopatrzyć się w nowy.

Podsumowując całkowity koszt, na rozpoczęcie, zakup sprzętu wymienionego wyżej do domowej produkcji wody zredukowanej odpowiada kosztowi zaopatrzenia się na 3 lata, zakładając wypijanie jednej butelki wody „Red-OX” dziennie.

Istnieją jeszcze profesjonalne gotowe urządzenia do uzyskiwania wody alkalicznej mocno zredukowanej, np. urządzenia typu Kangen, działające na zasadzie elektrolizy i błony półprzepuszczalnej. Jaka jest pańska opinia na temat wody zredukowanej uzyskiwanej tą drogą?

Pragnę zwrócić uwagę, że w tym wszystkim, wcale nie chodzi ani o wodę, ani o odczyn redox. Odczyn redox wskazuje jedynie dość obiektywnie na zawartość wodoru. Nam chodzi wyłącznie o sam wodór cząsteczkowy, którego owszem jest sporo w takiej zredukowanej wodzie i jego działanie jest jak najbardziej pożądane. Woda jest jedynie opakowaniem dla wodoru cząsteczkowego. Dobrze jeśli opakowanie jest dobre i nie szkodliwe. Dobrze jest, jeśli jest jak najbardziej czysta, czyli jest to sama woda, a nie roztwór różnych substancji, jak jest to w wodzie komunalnej. Im pozbawiona jest większej ilości minerałów i zanieczyszczeń, tym więcej zostaje w niej miejsca na wodór. A w ogóle było by najlepiej, gdyby wody wcale nie było.

Niemniej jest to najwygodniejsza i jak na razie najefektywniejsza forma aplikacji wodoru dla człowieka, tym bardziej, że jest ona, od lat uświęcona tradycją picia wody z uzdrawiających źródeł.

Ponadto według mojej receptury producent zadbał, aby sama woda „Red-OX”, nawet bez zawartości wodoru, była takiej jakości, by wypijana nawet w dużej ilości nie zaszkodziła człowiekowi. Jest ona optymalna ze względu na zawarte w niej w minimalnych ilościach składniki mineralne jak również na prawidłową strukturę klastrów i oddziaływanie na ustrój.

Niestety nie można tego wszystkiego powiedzieć o wodzie zredukowanej urządzeniami działającymi na zasadzie elektrolizy jak również generatorkiem wodoru H-1. Elektroliza wymaga znaczących ilości składników mineralnych by prąd mógł przepłynąć, a jeśli podalibyśmy do tego urządzenia wodę z filtra osmotycznego redukcja wcale by nie nastąpiła. Z kolei generatorek H-1 znacząco zwiększa mineralizację wody zredukowanej. Nadmierna mineralizacja płynów ustrojowych jest powodem wielu chorób i dolegliwości.

Czynna elektroda, anoda, wykonana jest w nich z tytanu, a pokryta jest elektrolitycznie czystą platyną. Teoretycznie metalem chemicznie nieaktywnym, niemniej tylko teoretycznie, gdyż w instrukcjach użytkowania jest wyraźnie zamieszczone, że żywotność ich jest obliczona na konkretną ilość wytworzonej wody alkalicznej, po czym należy dokonać wymiany elektrody.

Czyli mówiąc normalnie, to co się zużywa jest rozpuszczane w wodzie i następnie wypijane wraz z nią?

Dokładnie tak należy to rozumieć. Związki platyny i tytanu to typowe źródła metali ciężkich dla naszego ustroju. Pomimo że są one najpewniej w stężeniu nieznacznym i według norm spożywczych, dopuszczalnym. Jednak na to zagrożenie uczulam szczególnie osoby wypijające większe ilości takiej wody. Ponadto zredukowana woda alkaliczna wypływająca z kranika tego urządzenia wcale nie jest wodą przegotowaną, a struktura jej, przez poddanie elektrolizie, niewątpliwie mocno odbiega od regularnie uporządkowanej struktury heksagonalnej jaką woda „Red-OX” uzyskuje technologią Grandera.

Powyższa nieprzegotowana woda będąca produktem urządzenia typu Kangen spożywana w znaczących ilościach, owszem daje ochronę wodorową komórek i struktur subkomórkowych, ale przez brak przegotowania jej, wyziębia ustrój człowieka czyniąc go podatnym na gromadzenie się śluzu w tkankach, co może prowadzić do patologicznej nadwagi.

Wszystkie powyższe zagrożenia są już na starcie wyeliminowane w wodzie „Red-OX”.

Ponadto, urządzenia tego typu są drogie, gdyż platyna, z której wykonana jest elektroda jest kosztowna, a żywotność elektrod też nie jest wcale porażająca.

Czy wobec tego zredukowana woda uzyskiwana z generatorka H-1 również niesie z sobą jakieś zagrożenia?

Wspomniałem powyżej, że jest wyraźnie zalkalizowana niosąc głównie wapń i nieznaczne ilości magnezu. Przy obecnym powszechnie występującym nadmiarze wapnia i niedoborze magnezu nie jest to zbyt korzystne, niemniej w porównaniu ze związkami platyny i tytanu można to zagrożenie spokojnie pominąć.

Myślę, że w przyszłości wody o cechach wody „Red-OX” będą powszechnie dostępne, jak również będzie można je zamawiać przez internet .

Obecnie (1.12.2011) inżynierowie pracują i mają już na ukończeniu prototyp urządzenia typu AGD pod zlewozmywak mogące wygenerować nawet do około 50 litrów wody o parametrach wody Red-OX. Wtedy to już zupełnie bezpiecznie będziemy w stanie zapewnić swojej rodzinie wystarczającą ilość tej wody, nawet mając wielką rodzinę. Takie urządzenie będzie jednak w cenie samochodu.

Dziękuję za praktyczne rady i rozmowę.

Przypisy:

1. Adlam V.J., Harrison J. C., Porteous C.M., James A.M., Smith R.A.J., Murphy M.P., Sammut I.A. (2005). Targeting an antioxidant to mitochondria decreases cardiac ischemia-reperfusion injury. FASEB J: 19; 1088–1095.

2. Epel E.S. (2009). Psychological and metabolic stress: A recipe for accelerated cellular aging? Hormones: 8 (1); 7-22

3. Fukuda K., Asoh S., Ishikawa M., Yamamoto Y., Ohsawa I., Ohta S. (2007). Inhalation of hydrogen gas suppresses hepatic injury caused by ischemia/reperfusion through reducing oxidative stress. Biochemical and Biophysical Research Communications: 361; 670–674

4. Gharib B., Hanna S., Abdallahi O.M.S., Lepidi H., Gardette B., De Reggi M. (2001). Anti-inflammatory properties of molecular hydrogen: investigation on parasite-induced liver inflammation. Life Sciences: 324; 719–724.

5. Hayashida K., Sano M., Ohsawa I., Shinmura K., Tamaki K., Kimura K., Endo J., Katayama T., Kawamura A., Kohsaka S., Makino S., Ohta S., Ogawa S., Fukuda K. (2008). Inhalation of hydrogen gas reduces infarct size in the rat model of myocardial ischemia–reperfusion injury. Biochemical and Biophysical Research Communications: 373; 30–35.

6. Kajiyama S., Hasegawa G., Asano M., Hosoda H., Fukui M., Nakamura N., Kitawaki J., Imai S., Nakano K., Ohta M., Adachi T., Obayashi H., Yoshikawa T. (2008). Supplementation of hydrogen-rich water improves lipid and glucose metabolism in patients with type 2 diabetes or impaired glucose tolerance. Nutrition Research: 28; 137–143.

7. Liu C., Cui J., Sun Q., Cai J. (2010). Hydrogen therapy may be an effective and specific novel treatment for acute radiation syndrome. Medical Hypotheses: 74; 145–146.

8. Nagata K., Nakashima-Kamimura N., Mikami T., Ohsawa I. Ohta S. (2008). Hydrogen Water Consumption of Molecular Hydrogen Prevents the Stress-Induced Impairments in Hippocampus-Dependent Learning Tasks during Chronic Physical Restraint in Mice. Neuropsychopharmacology: 1–8.

9. Ohsawa I., Ishikawa M., Takahashi K., Watanabe M., Nishimaki K., Yamagata K., Katsura K., Katayama Y., Asoh S., Ohta S. (2007). Hydrogen acts as a therapeutic antioxidant by selectively reducing cytotoxic oxygen radicals. Nature Medicine: 13; 6.

10. Thomas D.A., Stauffer C., Zhao K., Yang H., Sharma V.K., Szeto H.H., Suthanthiran M. (2007). Mitochondrial Targeting with Antioxidant Peptide SS-31 Prevents Mitochondrial Depolarization, Reduces Islet Cell Apoptosis, Increases Islet Cell Yield, and Improves Posttransplantation Function. Journal American Society of Nephrology: 18; 213–222.

11. Taylor J., Mt. Blanco Fossil Museum (Muzeum Skamielin w Mt. Blanco) 124 West Main St., P.O. Box 550, Crosbyton, TX 79322, tel. (805) 675-7777 (biuro) i (806) 675-2421 (fax)]

12. Turrens J.F. (2003). Mitochondrial formation of reactive oxygen species. J Physiol, 552; 2, 335–344.

13. Wood K.C., Gladwin M.T. (2007). The hydrogen highway to reperfusion therapy. Nature Medicine 13; 6.

 


 

 

Copyright 2011 ALPOL DESIGN INTERNATIONAL, Wszelkie prawa zastrzezone
Możesz korzystać z treści tej strony podając nasz link http://www.zyciodajna.pl